Za oknem padał deszcz, co nie było zbytnio zaskakujące
zważywszy na porę roku. Ciężka, gęsta mgła widoczna przez cały dzień w końcu
ustąpiła ukazując bujne trawy i tafle jeziora skąpane w srebrnej poświacie
księżyca. W starym wiktoriańskim domu wszyscy już spali. Wszyscy z wyjątkiem
bladej rudowłosej dziewczyny w oknie. Jak co noc iedziała i uważnie obserwowała
bystrymi zielonymi oczami wszystko co się dzieje w Okół. Z jakiegoś powodu
znowu nie mogła zasnąć. Ostatnio zdarzało jej się to co raz częściej. Nie mogła
znaleźć przyczyny. Mimo wielokrotnych wizyt u lekarza problem się nie
zmniejszał a narastał.
Dziewczyna mogła tak siedzieć godzinami. Siedzieć i
obserwować zmieniający się świat, płynący czas i rozmyślać. Nikt nie rozumiał
czemu to robiła. Niektórzy uważali, że tak naprawdę zamyka się w swoim własnym
małym świecie, ale mylili się. Nie było nikogo bardziej przywiązanego do
rzeczywistości niż Elisabeth. Mimo że siadywała w tym oknie co noc. Mimo że co
noc obserwowała ten sam ogród, to samo jezioro. Tej nocy coś się zmieniło i nie
była to dobra zmiana. Wiedziała, że niebawem stanie się coś strasznego.